poniedziałek, 29 września 2014

Armin x Annie: Nie kosztem ciebie.

Niewielkie pomieszczenie w podziemiach stało się od niedawna celem twoich nocnych wyjść. To tam przesiadujesz po kilka godzin, by potem wymknąć się tuż przed wschodem słońca i wrócić do swojego łóżka na godzinę lub dwie.
Zmęczenie i niewystarczająca ilość snu daje o sobie znać podczas treningów. Z dnia na dzień stajesz się coraz słabszy i bardziej rozkojarzony. Rozważałeś już ograniczenie nocnych wyjść, ale trudno ci przeciwstawić się takiej pokusie i jeszcze silniejszej tęsknocie. W istocie, to nie o pokój ci chodzi, ale o to, co się w nim znajduje.
Oglądasz się za siebie wychodząc ze swojego dormitorium: współlokatorzy śpią głęboko. Regenerują organizmy przed jutrzejszym treningiem. Cicho zamykasz za sobą drzwi. Wcześniej już pomyślałeś o szczegółach. Pod koc, którym zwykle jesteś okryty, włożyłeś swój mundur. Masz pewność, że w ciemności nikt nie zorientuje się, że twoje łóżko jest puste.
Przechodzisz korytarzem, starasz się nie wydać żadnego dźwięku. Ciszę jednak przerywają twoje rytmiczne kroki. Obcasy butów wydają słyszalny stukot w zetknięciu z kamienną podłogą. Schodzisz po schodach. Jesteś na piętrze, gdzie znajduje się jadalnia. Skręcasz w lewy korytarz. Przechodzisz obok drzwi do gabinetu dowódcy Erwina Smitha. Mijasz sypialnię kaprala Leviego oraz pokój dowódczyni Hanji Zoe. Dzięki światłu pochodni dostrzegasz schody. Właściwie drogę do lochów znasz już na pamięć i trafiłbyś tam z zamkniętymi oczami.
Schodzisz w dół, a gdy docierasz do niższego piętra skręcasz w prawo; lewa odnoga korytarza prowadzi do celi więziennych.
Kilka metrów dalej znajdujesz masywne, drewniane drzwi. Sięgasz za kołnierz białej koszuli i wyjmujesz wiszący na sznurku klucz. Zdejmujesz go z szyi. Zdobycie klucza było trudną i mozolną misją, ale od czasu, gdy go masz, pilnujesz go jak oka w głowie. Nie wie o nim nikt, prócz ciebie.
Przekręcasz go w zamku. W tak idealnej ciszy każdy dźwięk wydawany przez rygiel wydaje się znacznie głośniejszy.
Twoje serce zaczyna bić mocniej, jak zwykle, gdy otwierasz te drzwi. Oczy przyzwyczajone do ciemności od razu przeszukują pomieszczenie w poszukiwaniu celu. Odnajdują go bezbłędnie.
Zamykasz drzwi za sobą, a z kieszeni wyciągasz zapałki i małą świecę. Zapalasz knot, czekasz, aż wosk się stopi. Przechylasz świecę, by gorące krople skapnęły na drewniany blat stołu. Nigdy tego nie widziałeś, ale zakładasz, że Levi i Hanji prowadzą tu czasem zażarte dyskusje na temat tytanów oraz... Właśnie...
Ustawiasz świecę w kałuży gorącego wosku i odwracasz plecami do ławy.
Przed tobą znajduje się wielki kryształ, utrzymywany przez liny, które obwiązują go w dolnej części. Jest znacznie wyższy od ciebie. Wyciągasz rękę, aby go dotknąć. Pod palcami czujesz zimny i gładki minerał. Pomimo szczegółowych oględzin, nigdy nie dojrzałeś na nim nawet rysy. W środku wygląda na równie stały. Jednolicie otacza zamkniętą w jego wnętrzu dziewczynę. Przypomina ci ona owada zatopionego w bursztynie.
Właśnie dla niej przychodzisz tu co noc.
Spoglądasz na jej ciało: okryte jest tym samym mundurem, który miała na sobie, kiedy oddział Zwiadowców przybył do Siny. Po walce i przebywaniu w ciele tytana, którego stworzyła,  krew wsiąknięta w materiał nadal była widoczna.
Czy należała do Erena? Do zabitych cywilów? Czy należała do niej?
Prawdopodobnie nigdy się nie dowiesz.
Patrzysz na jej dłonie: ręce bezwładnie puszczone wzdłuż ciała. Mimowolnie przypominasz sobie dotyk tych dłoni na swojej skórze. Kładła je na twoich policzkach, czasem całowała twoje usta, nos, czoło, zamknięte oczy i mówiła jak cię kocha. Odwzajemniałeś pocałunki. Na początku nieśmiało i niewinnie. Czułeś się tak wyjątkowo, ponieważ otwierała się przed tobą, a dla innych była zwyczajnie zimna i bezwzględna. Nie wiesz nawet, jak to się stało, że to tobie zaufała.
Jej rzadki uśmiech przeznaczony był wyłącznie dla ciebie. Piękne usta... Górna warga zdecydowanie węższa niż dolna. Zawsze były takie miękkie i ciepłe.
W końcu patrzysz w górę. Trzymała głowę spuszczoną, kiedy postanowiła się bronić przed aresztowaniem. Jej twarz wydaje ci się teraz taka spokojna. Zawsze przypomina ci to chwile, kiedy przy tobie zasypiała. Było to rzadkie zjawisko, aczkolwiek nie musiała być wiecznie czujna, kiedy ty byłeś blisko. Ufała ci bezwarunkowo, czuła się przy tobie bezpieczna. Nie rozumiałeś, dlaczego. Nie potrafiłeś jej przecież obronić przed złem.
Przypominasz sobie jak gładkie w dotyku były jej włosy. Zawsze miała je związane tak samo. Przydługa grzywka opadała na prawe oko, ale ona nigdy jej nie zgarniała. Gdybyś mógł ją teraz dotknąć, to ty właśnie odsłoniłbyś jej piękne oczy spod niesfornych blond włosów. Bo tak bardzo brakuje ci  jej uważnego spojrzenia . Zawsze uwielbiałeś podziwiać jej niesamowicie jasny błękit tęczówek, który kontrastował z głęboką czernią źrenic. Lecz jej oczy pozostają zamknięte.
Opierasz czoło o zimny kryształ. Jest jak marmur: pochłania ciepło i zatrzymuje je w sobie, ale nigdy go nie oddaje.
Zawsze tak samo zimny.
I przypominasz sobie też momenty, w których obiecałeś ją bronić. Zawsze wiedziałeś, że  umiałaby poradzić sobie w najtrudniejszych sytuacjach bez niczyjej pomocy. Potrafiła cię powalić trzema ruchami. W dodatku pokonała w pojedynku Erena, a nawet wyrwała się zespołowi kaprala Leviego w lesie podczas nieudanej wyprawy za mury. Była nadzwyczajnie silna: fizycznie jak i psychicznie, jednocześnie świadoma swojej śmiertelności. W przeciwieństwie do ciebie. Ty byłeś od planowania. Byłeś mózgiem wielu operacji. Nieraz jednak czułeś się ciężarem dla zespołu, gdy wyruszaliście na misję i nie dawałeś rady nadążyć za drużyną.
Podziwiałeś jej siłę. Podziwiałeś jej umiejętności. Podziwiałeś również mądrość i charakter. Uwielbiałeś tę pewność siebie. Kochałeś ją tym mocniej, im lepiej ją znałeś. Ufałeś jej tak mocno, jak ona tobie, a może nawet mocniej. Oboje cicho snuliście plany. Nigdy o nich nie rozmawialiście, bo życie nauczyło was, że przyszłość nigdy nie jest pewna. Realistyczne podejście kazało porzucić  podobne nadzieje, zanim staną się one niespełnionymi marzeniami.
Chociaż równie prawdopodobne jest, że Annie nigdy się nie obudzi, to ty żyjesz w przekonaniu, że kryształ w końcu pęknie, a wtedy rozpęta się istne piekło, które oboje przeżyjecie, by potem wskrzesić dawne marzenia.
Oczy zaczynają cię piec od gromadzących się łez.
A gdzie byłeś ty, kiedy ona walczyła?! Nie powiedziała ci tylu rzeczy! Zataiła umiejętność przemiany! Nigdy też nie wspominała o swojej rodzinie.
Oczywiście, podejrzewałeś, że jej dzieciństwo nie było łatwe. Nie wpadłeś na to, by spytać ją o nie.
Ale mogłeś chociaż spróbować ją obronić! Pomóc jej! Odczytywać znaki! Gdybyś był przy niej wystarczająco długo! Gdybyś nie bawił się w bohatera, tylko zadowolił się byciem z osobą, którą naprawdę kochasz!
Uderzasz pięścią w kryształ. Policzki masz mokre od łez. Spazmy wewnętrznego bólu wywołują szloch. Nienawidzisz siebie! Jesteś słaby! Jesteś niczym! Udowadniano ci to od samego początku, ale ty wciąż wmawiasz sobie, że jesteś potrzebny!
Przez twoje beznadziejne taktycznie plany i strategie zginęli ludzie! To ty otworzyłeś oczy żołnierzom. Nasłałeś ich na Annie. Zdradziłeś ją. Zasugerowałeś plan. Nie wiedziałeś co robić. Zdecydowałeś się jej pozbyć, a swoją rolę odegrałeś doskonale. Znów stanąłeś po niewłaściwej stronie, ale tym razem ceną za twoje bohaterstwo stała się ona. Schowana przed tym, czego ty nie potrafisz już powstrzymać.
Dlatego jesteś słaby...
Nie potrafisz ochronić swoich bliskich.
Miałeś okazję, by nadal z nią być.
Lecz ty wybrałeś Mikasę i Erena. Nieświadomie postanowiłeś mieć obok siebie ludzi silniejszych, którzy będą bronić cię w razie potrzeby. Tylko oni zwracali na ciebie uwagę, kiedy przez głupotę wpadałeś w kłopoty. Znacznie trudniej jest radzić sobie samemu i rozwiązywać własne problemy bez niczyich wskazówek, prawda?
Wyprawa poza mury... Przypominasz sobie jak twoje serce zamarło na moment, a ciało zesztywniało, kiedy po raz pierwszy zobaczyłeś kobietę tytana. Nie przerażał cię ogrom jej drugiego ciała, tak jak fakt, że to właśnie ona. To musiała być ona. Oczy nikogo innego nie skrywały takiej odrazy do świata. Jednocześnie była w nich silna determinacja, dzięki której nie zatrzymywała się, pokonując kolejne przeszkody. Kiedy zdjęła z twojej głowy kaptur i patrzyła ci prosto w oczy, jej wzrok wyrażał tym razem rozczarowanie. Nie tym, że nie byłeś w tym momencie Erenem, którego szukała. Była rozczarowana całym tobą. Pamiętała moment, w którym wasze drogi się rozeszły tak samo dokładnie, jak ty.
To również przed tobą Annie skryła się w krysztale. Nie mogła ci już więcej ufać.
Patrzysz jeszcze raz na jej twarz.
– Przepraszam, Annie...
„Zasłużyłem na cierpienie i ból, ale nie kosztem ciebie...”.

~Kat





2 komentarze:

  1. Ahh, dobry i poruszający tekst. Skończyłabym na "To również przed tobą Annie skryła się w krysztale. Nie mogła ci już więcej ufać.", bo to idealnie nadaje się na ostatni akapit historii. Nie mogę się doczekać więcej tekstów od ciebie, Kat :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! W zasadzie akcja jest statyczna, ale te pokłady emocji! ;) Aż się czeka z niecierpliwością na ten moment, kiedy kryształ pęka.

    OdpowiedzUsuń