Niewielkie
pomieszczenie w podziemiach stało się od niedawna celem twoich nocnych wyjść.
To tam przesiadujesz po kilka godzin, by potem wymknąć się tuż przed wschodem
słońca i wrócić do swojego łóżka na godzinę lub dwie.
Zmęczenie
i niewystarczająca ilość snu daje o sobie znać podczas treningów. Z dnia na
dzień stajesz się coraz słabszy i bardziej rozkojarzony. Rozważałeś już
ograniczenie nocnych wyjść, ale trudno ci przeciwstawić się takiej pokusie i
jeszcze silniejszej tęsknocie. W istocie, to nie o pokój ci chodzi, ale o to,
co się w nim znajduje.
Oglądasz
się za siebie wychodząc ze swojego dormitorium: współlokatorzy śpią głęboko.
Regenerują organizmy przed jutrzejszym treningiem. Cicho zamykasz za sobą
drzwi. Wcześniej już pomyślałeś o szczegółach. Pod koc, którym zwykle jesteś
okryty, włożyłeś swój mundur. Masz pewność, że w ciemności nikt nie zorientuje
się, że twoje łóżko jest puste.
Przechodzisz
korytarzem, starasz się nie wydać żadnego dźwięku. Ciszę jednak przerywają
twoje rytmiczne kroki. Obcasy butów wydają słyszalny stukot w zetknięciu z
kamienną podłogą. Schodzisz po schodach. Jesteś na piętrze, gdzie znajduje się
jadalnia. Skręcasz w lewy korytarz. Przechodzisz obok drzwi do gabinetu dowódcy
Erwina Smitha. Mijasz sypialnię kaprala Leviego oraz pokój dowódczyni Hanji
Zoe. Dzięki światłu pochodni dostrzegasz schody. Właściwie drogę do lochów
znasz już na pamięć i trafiłbyś tam z zamkniętymi oczami.
Schodzisz
w dół, a gdy docierasz do niższego piętra skręcasz w prawo; lewa odnoga
korytarza prowadzi do celi więziennych.
Kilka
metrów dalej znajdujesz masywne, drewniane drzwi. Sięgasz za kołnierz białej
koszuli i wyjmujesz wiszący na sznurku klucz. Zdejmujesz go z szyi. Zdobycie
klucza było trudną i mozolną misją, ale od czasu, gdy go masz, pilnujesz go jak
oka w głowie. Nie wie o nim nikt, prócz ciebie.
Przekręcasz
go w zamku. W tak idealnej ciszy każdy dźwięk wydawany przez rygiel wydaje się
znacznie głośniejszy.
Twoje
serce zaczyna bić mocniej, jak zwykle, gdy otwierasz te drzwi. Oczy przyzwyczajone
do ciemności od razu przeszukują pomieszczenie w poszukiwaniu celu. Odnajdują
go bezbłędnie.
Zamykasz
drzwi za sobą, a z kieszeni wyciągasz zapałki i małą świecę. Zapalasz knot,
czekasz, aż wosk się stopi. Przechylasz świecę, by gorące krople skapnęły na
drewniany blat stołu. Nigdy tego nie widziałeś, ale zakładasz, że Levi i Hanji
prowadzą tu czasem zażarte dyskusje na temat tytanów oraz... Właśnie...
Ustawiasz
świecę w kałuży gorącego wosku i odwracasz plecami do ławy.
Przed
tobą znajduje się wielki kryształ, utrzymywany przez liny, które obwiązują go w
dolnej części. Jest znacznie wyższy od ciebie. Wyciągasz rękę, aby go dotknąć.
Pod palcami czujesz zimny i gładki minerał. Pomimo szczegółowych oględzin,
nigdy nie dojrzałeś na nim nawet rysy. W środku wygląda na równie stały.
Jednolicie otacza zamkniętą w jego wnętrzu dziewczynę. Przypomina ci ona owada
zatopionego w bursztynie.
Właśnie
dla niej przychodzisz tu co noc.
Spoglądasz
na jej ciało: okryte jest tym samym mundurem, który miała na sobie, kiedy
oddział Zwiadowców przybył do Siny. Po walce i przebywaniu w ciele tytana,
którego stworzyła, krew wsiąknięta w
materiał nadal była widoczna.
Czy
należała do Erena? Do zabitych cywilów? Czy należała do niej?
Prawdopodobnie
nigdy się nie dowiesz.
Patrzysz
na jej dłonie: ręce bezwładnie puszczone wzdłuż ciała. Mimowolnie przypominasz
sobie dotyk tych dłoni na swojej skórze. Kładła je na twoich policzkach, czasem
całowała twoje usta, nos, czoło, zamknięte oczy i mówiła jak cię kocha.
Odwzajemniałeś pocałunki. Na początku nieśmiało i niewinnie. Czułeś się tak
wyjątkowo, ponieważ otwierała się przed tobą, a dla innych była zwyczajnie
zimna i bezwzględna. Nie wiesz nawet, jak to się stało, że to tobie zaufała.
Jej
rzadki uśmiech przeznaczony był wyłącznie dla ciebie. Piękne usta... Górna
warga zdecydowanie węższa niż dolna. Zawsze były takie miękkie i ciepłe.
W
końcu patrzysz w górę. Trzymała głowę spuszczoną, kiedy postanowiła się bronić
przed aresztowaniem. Jej twarz wydaje ci się teraz taka spokojna. Zawsze
przypomina ci to chwile, kiedy przy tobie zasypiała. Było to rzadkie zjawisko,
aczkolwiek nie musiała być wiecznie czujna, kiedy ty byłeś blisko. Ufała ci
bezwarunkowo, czuła się przy tobie bezpieczna. Nie rozumiałeś, dlaczego. Nie
potrafiłeś jej przecież obronić przed złem.
Przypominasz
sobie jak gładkie w dotyku były jej włosy. Zawsze miała je związane tak samo.
Przydługa grzywka opadała na prawe oko, ale ona nigdy jej nie zgarniała. Gdybyś
mógł ją teraz dotknąć, to ty właśnie odsłoniłbyś jej piękne oczy spod
niesfornych blond włosów. Bo tak bardzo brakuje ci jej uważnego spojrzenia . Zawsze uwielbiałeś
podziwiać jej niesamowicie jasny błękit tęczówek, który kontrastował z głęboką
czernią źrenic. Lecz jej oczy pozostają zamknięte.
Opierasz
czoło o zimny kryształ. Jest jak marmur: pochłania ciepło i zatrzymuje je w
sobie, ale nigdy go nie oddaje.
Zawsze
tak samo zimny.
I
przypominasz sobie też momenty, w których obiecałeś ją bronić. Zawsze
wiedziałeś, że umiałaby poradzić sobie w
najtrudniejszych sytuacjach bez niczyjej pomocy. Potrafiła cię powalić trzema
ruchami. W dodatku pokonała w pojedynku Erena, a nawet wyrwała się zespołowi
kaprala Leviego w lesie podczas nieudanej wyprawy za mury. Była nadzwyczajnie
silna: fizycznie jak i psychicznie, jednocześnie świadoma swojej śmiertelności.
W przeciwieństwie do ciebie. Ty byłeś od planowania. Byłeś mózgiem wielu
operacji. Nieraz jednak czułeś się ciężarem dla zespołu, gdy wyruszaliście na
misję i nie dawałeś rady nadążyć za drużyną.
Podziwiałeś
jej siłę. Podziwiałeś jej umiejętności. Podziwiałeś również mądrość i
charakter. Uwielbiałeś tę pewność siebie. Kochałeś ją tym mocniej, im lepiej ją
znałeś. Ufałeś jej tak mocno, jak ona tobie, a może nawet mocniej. Oboje cicho
snuliście plany. Nigdy o nich nie rozmawialiście, bo życie nauczyło was, że
przyszłość nigdy nie jest pewna. Realistyczne podejście kazało porzucić podobne nadzieje, zanim staną się one
niespełnionymi marzeniami.
Chociaż
równie prawdopodobne jest, że Annie nigdy się nie obudzi, to ty żyjesz w
przekonaniu, że kryształ w końcu pęknie, a wtedy rozpęta się istne piekło,
które oboje przeżyjecie, by potem wskrzesić dawne marzenia.
Oczy
zaczynają cię piec od gromadzących się łez.
A
gdzie byłeś ty, kiedy ona walczyła?! Nie powiedziała ci tylu rzeczy! Zataiła
umiejętność przemiany! Nigdy też nie wspominała o swojej rodzinie.
Oczywiście,
podejrzewałeś, że jej dzieciństwo nie było łatwe. Nie wpadłeś na to, by spytać
ją o nie.
Ale
mogłeś chociaż spróbować ją obronić! Pomóc jej! Odczytywać znaki! Gdybyś był
przy niej wystarczająco długo! Gdybyś nie bawił się w bohatera, tylko zadowolił
się byciem z osobą, którą naprawdę kochasz!
Uderzasz
pięścią w kryształ. Policzki masz mokre od łez. Spazmy wewnętrznego bólu
wywołują szloch. Nienawidzisz siebie! Jesteś słaby! Jesteś niczym! Udowadniano
ci to od samego początku, ale ty wciąż wmawiasz sobie, że jesteś potrzebny!
Przez
twoje beznadziejne taktycznie plany i strategie zginęli ludzie! To ty
otworzyłeś oczy żołnierzom. Nasłałeś ich na Annie. Zdradziłeś ją. Zasugerowałeś
plan. Nie wiedziałeś co robić. Zdecydowałeś się jej pozbyć, a swoją rolę
odegrałeś doskonale. Znów stanąłeś po niewłaściwej stronie, ale tym razem ceną
za twoje bohaterstwo stała się ona. Schowana przed tym, czego ty nie potrafisz
już powstrzymać.
Dlatego
jesteś słaby...
Nie
potrafisz ochronić swoich bliskich.
Miałeś
okazję, by nadal z nią być.
Lecz
ty wybrałeś Mikasę i Erena. Nieświadomie postanowiłeś mieć obok siebie ludzi
silniejszych, którzy będą bronić cię w razie potrzeby. Tylko oni zwracali na
ciebie uwagę, kiedy przez głupotę wpadałeś w kłopoty. Znacznie trudniej jest
radzić sobie samemu i rozwiązywać własne problemy bez niczyich wskazówek,
prawda?
Wyprawa
poza mury... Przypominasz sobie jak twoje serce zamarło na moment, a ciało
zesztywniało, kiedy po raz pierwszy zobaczyłeś kobietę tytana. Nie przerażał
cię ogrom jej drugiego ciała, tak jak fakt, że to właśnie ona. To musiała być
ona. Oczy nikogo innego nie skrywały takiej odrazy do świata. Jednocześnie była
w nich silna determinacja, dzięki której nie zatrzymywała się, pokonując
kolejne przeszkody. Kiedy zdjęła z twojej głowy kaptur i patrzyła ci prosto w
oczy, jej wzrok wyrażał tym razem rozczarowanie. Nie tym, że nie byłeś w tym
momencie Erenem, którego szukała. Była rozczarowana całym tobą. Pamiętała
moment, w którym wasze drogi się rozeszły tak samo dokładnie, jak ty.
To
również przed tobą Annie skryła się w krysztale. Nie mogła ci już więcej ufać.
Patrzysz
jeszcze raz na jej twarz.
–
Przepraszam, Annie...
„Zasłużyłem
na cierpienie i ból, ale nie kosztem ciebie...”.
~Kat
Ahh, dobry i poruszający tekst. Skończyłabym na "To również przed tobą Annie skryła się w krysztale. Nie mogła ci już więcej ufać.", bo to idealnie nadaje się na ostatni akapit historii. Nie mogę się doczekać więcej tekstów od ciebie, Kat :>
OdpowiedzUsuńŚwietne! W zasadzie akcja jest statyczna, ale te pokłady emocji! ;) Aż się czeka z niecierpliwością na ten moment, kiedy kryształ pęka.
OdpowiedzUsuń