poniedziałek, 16 marca 2015

Notatka pierwsza mojego komputerowego pamiętnika



Wyzwanie #2
<więcej o wyzwaniach tutaj>


#1
Notatka pierwsza mojego komputerowego pamiętnika.

Nigdy nie pisałem bloga o swoim życiu. Tak naprawdę nie miałem potrzeby, aby taki prowadzić, ale niedawno zaczęło się ze mną dziać coś niepokojącego. Wszyscy podejrzewają mnie o skrupulatność i logiczność rozumowania, ale w ciągu ostatnich paru tygodni zauważyłem, że wcale tak nie jest, że odbiegam mocno od czegoś, co ludzie nazywają u mnie normą.

Co właściwie się zadziało? W którym momencie zwróciłem na to uwagę? Czy próbowałem temu jakoś przeciwdziałać?
Oczywiście, że próbowałem upewnić się jaka była tego przyczyna. Nie było to trudne, bo zauważyłem ją od razu. Jeszcze nie było ze mną aż tak źle.
Wszystko zaczęło się od tego, że zasnąłem. To była sobota. Siedziałem po godzinach. Miałem do sprawdzenia pozwy i musiałem na nie odpowiedzieć. Firma zajmowała się wtedy dużą sprawą, dotyczyła spółki Tytan S. A., bo oskarżyliśmy ją o działania nielegalnymi akcjami i oszustwami na olbrzymią skalę gospodarczą. Presja była niewyobrażalna i to na mnie spadło większość odpowiedzialności, mimo, że każdy inny adwokat także miał ręce pełne roboty. Nawet z tego powodu odłożyliśmy na bok pomniejsze sprawy, które mogły nas rozpraszać.
Jak już wspomniałem była to sobota, a rozprawę mieliśmy dopiero we wtorek. Jednakże nie było czasu nawet na parugodzinny sen. Od ostatniego tygodnia wypompowywałem z siebie energię i tamtego wieczoru już nie wytrzymałem i zasnąłem. Może to i dobrze, że nie zdarzyło się to na procesie, bo bez zapowiedzi oczy mi się przymknęły i prawdopodobnie leżałem głową opartą o biurko, stertę papierów i długopisów (wnioskowałem to po odciskach, które mi zostały po przebudzeniu).
Ten jeden sen zbyt dużo zmienił. Należał do tych głębokich, wymuszonych przez organizm, ale nie zabrakło w nich przywidzeń. 
Śniło mi się, że kogoś goniłem. Skakałem w powietrzu przy pomocy dziwnych urządzeń, które były przymocowanie do mojego pasa, wystrzeliwały linki i to właśnie one utrzymywały mnie w powietrzu. Czułem się wspaniale, bo lawirowałem między starymi budynkami, jak prawdziwy superbohater chcący poznać tożsamość uciekiniera.
Jednak ta druga osoba wciąż była daleko, ciągle tak samo nieosiągalna. Zdenerwowałem się i krzyknąłem, by się zatrzymał. Podejrzewałem, że tego nie zrobi, bo niby po co. Właśnie wtedy mnie zaskoczył i odwrócił głowę. Spojrzał mi prosto w oczy z uśmiechem. Mimo, że był zakapturzony, poznałem w nim mojego współpracownika z kancelarii. Nigdy nie zwracałem na niego szczególnej uwagi, ale tym razem urzekła mnie jego tajemniczość. Chciałem wiedzieć dlaczego uciekał.
Niestety nie dowiedziałem się tego i na zawsze pozostało to dla mnie tajemnicą, bo ktoś obudził mnie w tym kluczowy momencie snu. Czułem jak potrząsa mną lekko i delikatnie.
Otwierając oczy zobaczyłem stojącą przede mną ciepłą, świeżo parzoną kawę, w dodatku w moim ulubionym kubku.
Miałem okazję rozpoznać, kto mnie obudził, dopiero gdy zaczął układać, wszystkie dokumenty o protokoły ze spraw, które podczas snu całkowicie pomieszałem. To była ta sama osoba, którą widziałem w moim śnie. Miałem wrażenie, że to pewien rodzaj deja vu. Lecz tym razem jego oczy byłe pełne skupienia i pewnej skrytej pod warstwą obojętności, troski.
– Powiedziałbym ci, że nie powinieneś tyle pracować, ale byłbym wtedy cholernym hipokrytą – powiedział, zauważyłem wtedy jego sine cienie pod oczami, które z całą pewnością były identyczne do moich.
Uśmiechnąłem się i podziękowałem za kawę. Wtedy zadziało się coś dziwnego, co stało się przedmiotem moich wątpliwości do chwili obecnej.
– Pewnie nawet nie zajrzałbym tu, gdybym przez szybę nie zobaczył ciebie jak śpisz na biurku. Pomyślałem, że trochę kofeiny dobrze ci zrobi – to mówiąc delikatnie i jakby od niechcenia poklepał mnie po ramieniu, ale nie mogłem tego tak nazwać, bo poczułem podświadomie, że to nie był tylko przyjacielski gest. Na pewno taki by nie był, gdyby nie akompaniament jego spojrzenia. Miało w sobie coś hipnotycznego.
W tamtym momencie przypomniało mi się, jak przez te ostatnie miesiące tak często ze mną ściśle współpracował. Chodził za mną krok w krok, a ja cały czas nie zwracałem uwagi na to, że rzucał mi ukradkiem te skryte spojrzenia. Zwątpiłem już zupełnie w swoją spostrzegawczość.
– Levi, poczekaj! Długo tak spałem? – zapytałem, gdy już szedł do wyjścia. Byłem ciekawy czy długo mnie tak obserwował.
On w odpowiedzi uśmiechnął się tak samo jak we śnie i wzruszył ramionami. Jednak wciąż czułem, że jego dotyk na moim ramieniu nie był tylko przelotny.
Właśnie wtedy wszystko się zmieniło, a sam zamiast myśleć o pracy, rozpraszałem się i nie potrafiłem skupić się na niczym. Gdyby nie ten wieczór, wśród stosu papierów, nigdy nie dojrzałbym pewnych jasnych oczu.

Mój pamiętnik [Wersja 13.12.2014]
Copyright © 0001, Erwin Smith Sp. Z.o.o.
Wszelkie prawa zastrzeżone



~ Linxfeather



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz